Strona:F. A. Ossendowski - Złoto czerwonych skał.djvu/20

Ta strona została uwierzytelniona.
18

ne ręce, jakgdyby zamierzając porwać Łoskiego za gardło.
Ten zaś, nie ruszając się z miejsca, odparł twardym, dobitnym głosem:
— Schowaj łapska i usiądź grzecznie na pieńku, bracie, bo przyrzekam ci, że jeżeli o krok postąpisz dalej, przedziurawię twój zakuty, kudłaty łeb i nikt już go nie zdrutuje!
Z temi słowami Łoski wyjął rewolwer z kieszeni i oparł go kolbą o kolano.
— Przykro mi niezmiernie, że w ten sposób rozpoczynamy omawianie technicznego planu naszego przedsiębiorstwa, szanowni panowie, — dodał, cedząc słowa przez zęby, bo gniew go ponosił.