Kompanja stała zmieszana, ponuro patrząc na swego herszta.
— Widzę, że dobre słowo na was nie działa, — ciągnął Łoski, rozumiejąc myśli włóczęgów. — Zmuszony jestem przeto przemówić wam do rozumu inaczej, a więc popierwsze...
Nim stojący przed nim ludzie zdążyli zrozumieć, co się stało, Łoski przyskoczył do Kruka i potężnym knock-out‘em zwalił go z nóg, poczem, wymierzywszy do stojących razem drabów, krzyknął: — Powtóre — ręce do góry, bo wystrzelam was, jak kuropatwy!
Kompanja natychmiast usłuchała rozkazu i podniosła ręce pokornie.
Siła i stanowcza, narzucająca swoją wolę postawa nowego towarzysza zaimponowały włóczęgom.
— Stójcie teraz i czekajcie! — komenderował dalej Łoski i, cofając się z wymierzonym w gromadkę rewolwerem, wbiegł do szałasu Kruka i Szydła, wyniósł z niego karabiny i, wytrząsnąwszy naboje, cisnął broń na ziemię, chowając magazyny do kieszeni.
— To — potrzecie! — uśmiechnął się, uspokojony już zupełnie. — Ale teraz — czwarty punkt! Czy zamierzacie utworzyć spółkę, czy pracować każdy na własną rękę?
Milczeli, nie decydując się na odpowiedź stanowczą.
Wreszcie Stary Włóczykij mruknął:
— A wy, co nam radzicie?
Łoski roześmiał się w duchu, lecz odezwał się spokojnym głosem: