Strona:F. A. Ossendowski - Złoto czerwonych skał.djvu/22

Ta strona została uwierzytelniona.
20

sam z niego korzystać, pozwalając wam dłubać biedną ziemię, z ochłapami skarbów, ukrytych gdzieindziej.
Włóczęgowie zaczęli się naradzać półgłosem, a nawet kłócić się pomiędzy sobą, aż wkońcu Kruk, podtrzymując skaleczoną szczękę, wybulgotał:
— Bractwo postanowiło pójść za waszą radą, Buntowniku, i pracować wspólnie, dzieląc złoto pomiędzy nas sześciu.
Łoski w milczeniu potrząsnął głową i, wcisnąwszy rewolwer do kieszeni, poszedł do swego szałasu.
Tegoż samego dnia spółka przeniosła się do suchego łożyska w górach i założyła nowe osiedle, przygotowując się do pracy.
Łoski ze strzelbą na ramieniu oglądał i badał wąwóz.
Wkrótce zrozumiał, dlaczego natura zgromadziła tu obfity zapas złota.
Istniejąca niegdyś rzeka rozmywała strome swe brzegi i wypłókiwała złoto ze skał, niosąc z prądem cząstki metalu i rozrzucając je po całej równinie, leżącej u stóp grzbietu górskiego.
Pewnego razu (zdarzyło się to zapewne przed dziesiątkami lub setkami tysięcy lat), część gór zawaliła się i przegrodziła bieg rzeki. Przy tej tamie utworzyło się jezioro, a na jego dnie wpadający prąd rzeki składał piasek, ziemię i złoto. Z biegiem czasu rzeka znikła, czy może znalazła sobie ujście w innym kierunku. Jezioro powoli wymarzało i wysychało, zarastając grążelami, rzęsą, mchem i sitowiem, tworzącemi grubą warstwę torfu, pod którym pozostały w ukryciu pokłady złotodajnego piasku.
Powróciwszy do obozu, Łoski przyłapał nieprzyjazne spojrzenia Kruka i jego przyjaciela Szydła, więc postanowił zbudować sobie szałas na uboczu, umieściwszy go na cyplu stromego pagórka.

— Wspaniały mam teraz zamek warowny, — myślał, spoglądając zdołu na dzieło swych rąk. — Z łatwością odpierać z niego mogę każdy napad... bo z ty-