Strona:F. A. Ossendowski - Złoto czerwonych skał.djvu/26

Ta strona została uwierzytelniona.
24

Trzeba było działać szybko i mądrze, aby wykorzenić złe obyczaje. Rozumiał to Łoski.
Usiadłszy na leżącym pniu, oznajmił surowym głosem:
— Nie możemy dopuszczać zbrodni wśród nas! Każdy występek będzie karany surowo, lecz nikt poza mną nie ma prawa wydawać wyroku. Żądam tego stanowczo i od żądania swego nie odstąpię. Ogłaszam wyrok! Szydło za dokonaną kradzież zostaje pozbawiony posiadanego złota, które spółka podzieli pomiędzy swymi uczestnikami.
— Zabić go należy — złodzieja, co swoich okrada! — warknął Kruk.
— Gdybyście go zabili, zastrzeliłbym was! — rzekł surowym głosem Łoski. — Za śmierć — śmiercią karać będę!
Bractwo w milczeniu wysłuchało wyroku i krótkiego, stanowczego prawa karnego, ogłoszonego przez „Buntownika“.
Od tej nocy stał się on sędzią i prawodawcą.
Nikt nie śmiał mu się przeciwstawić, gdyż wszyscy czuli, że człowiek ten posiada niezłomną wolę i umie ją wcielać w czyn.
Od tego pamiętnego dnia na kopalni złota zapanowała cisza i spokój.
Wszyscy pracowali sumiennie, nie szczędząc sił. Pomiędzy uczestnikami spółki ustalił się dobry, a nawet przyjazny stosunek wzajemny, co niewymownie cieszyło Łoskiego.
Stary Włóczykij i Wilk powrócili do zdrowia i, chociaż obaj kuleli jeszcze, jednak pracowali wraz z innymi.

Łoski, uważny na wszystko i obeznany z geologją, spostrzegł wkrótce, że ilość złota w piasku zwiększa się w miarę tego, jak się zbliżano do stromych zboczy gór. Wywnioskowawszy z tego, iż dawne łożysko złotonośnej rzeki zostało niegdyś przywalone obsuwającemi się górami i że głównych pokładów należało szu-