Strona:F. A. Ossendowski - Złoto czerwonych skał.djvu/29

Ta strona została uwierzytelniona.
27

życia — prawego, płynącego w pracy, pożytecznej dla ludzi i zgodnej z jego sumieniem i upodobaniem.
Praca w szybie nużyła i wyczerpywała ludzi, gdyż zmuszeni byli wdzierać się wgłąb stale tu zmarzniętej na kamień ziemi, twardej, jak skała, a jednocześnie łatwo pękającej i przy wysychaniu obsypującej się nagle. Łoski zmuszony więc był śledzić bacznie, aby towarzysze jego spełniali ściśle wydawane im rozkazy. Chodziło o to, aby każdy metr galerji, wybijanej w górze, był natychmiast umocniony podporami z palów i okryty powałą, broniącą przed osypami. Nieraz całe dnie schodziły na przeprowadzaniu tych zabiegów, chroniących ludzi przed niechybną zgubą w szybie, prawie pozbawionym powietrza i słabo oświetlonym płonącemi szczapami.
Łoskiemu, gdy wczołgiwał się do przebijanego coraz głębiej ukośnego szybu, czyli tak zwanej — orty, — nieraz się zdawało, że stała się dłuższą, niż pozostawił ją poprzedniego dnia. Tem swojem spostrzeżeniem podzielił się kiedyś z Wilkiem, lecz Finlandczyk tylko oczy spuścił, zacisnął wargi i nic nie odpowiadał. Zachowanie się jego wzbudziło w młodzieńcu jakieś niejasne podejrzenia, lecz nie pytał go więcej o nic, widząc, że Wilk nie chce lub nie może być szczery.
Nazajutrz, wszedłszy pierwszy do orty, gdyż wypadła jego kolej „robienia głowy“, zdumiał się. Niewątpliwie, ktoś tu pracował przed rozpoczęciem roboty tego dnia, pracował bez planu i w pośpiechu. Świadczyły o tem świeżo odwalone bryły ziemi, nieprawidłowy kierunek wykopu i ciągłe odnogi na wszystkie strony od głównej galerji. Przemawiało to za tem, że niby ktoś szukał tu czegoś, odwalając ziemię w różnych kierunkach.
— Któż mógłby zakradać się do szybu i tak bezładnie pracować, narażając swe życie, bo nie zabezpieczał się przed możliwem obsunięciem ziemi i warstw skalnych? — zadawał sobie pytanie Łoski.

Nie mógł znaleźć tymczasem żadnej odpowiedzi,