Strona:F. A. Ossendowski - Zagończyk.djvu/124

Ta strona została przepisana.

Jako też, powolna zawsze żądaniom małżonka, w dwie niedziele później do Wiednia przybyła dostojna pani Wolska, a z nią urodziwa córka Barbara, służebnic kilka i pachołów okrutnie zbrojnych trzydziestu i pięciu, których pan Aleksander natychmiast do szeregów swoich odprawił, aby bractwo bez roboty i dozoru po mieście nie baraszkowało.
Od przyjazdu rodziny pan Wolski już nie opuszczał stolicy, komendę nad hufcem oddawszy namiestnikowi dzielnemu, acz mocno już posiwiałemu, panu Klemensowi Działyńskiemu, sławnemu za Batorego rotmistrzowi husarzy księcia Koryckiego.
Razem z delegatem królewskim, panem Lipskim, brali udział w zabawach i balach dworskich, wystawnych i hucznych, chociaż sam cesarz rzadko się na nich ukazywał, albowiem chorzał srodze.
Urodziwa jedynaczka pana Aleksandra, złotowłosa i niebieskooka, postawna, dobrze ułożona, panna Barbara, królowała na balach, przyjmując hołdy, kwiaty i piękne upominki, któremi zasypywali ją gładcy kawalerowie dworscy.
Szczególnie zaś wpadła w oko piękna szlachcianka polska przemożnemu magnatowi z Budy, grafowi Janoszowi Seczeniemu, należącemu do tej gałęzi Seczenich, co wiernie stała przy boku Habsburgów i zato do najwyższych przy dworze zaszczytów doszła.
Chociaż młody, bo zaledwie dwadzieścia pięć wiosen liczący, graf Janosz już piastował godność wielkiego koniuszego i był ulubieńcem monarchy.
Nie minęło tygodnia, gdy magnat ten o rękę panny Barbary pana Wolskiego prosił, a szlachcic, zaskoczony oświadczynami, sprawę całą w ręce niewiast