łała pani Porębska. — Nad rankiem już posłałam naszego Jurka, pachołka pokojowego, chłopaka przebiegłego i w mowie niemieckiej, czy węgierskiej mocno biegłego. Zawinął się on szybko i wieści przyniósł... straszne...
— Mów, waćpani, i nie lamentuj po próżnicy! — syknął rotmistrz, bo już na wszystko był gotów.
— Zwiedział się Jurko, że jaśnie panie tuż po północy z pałacu marszałka odjechały i że odprowadzał je z pocztem znacznym dnia tego przybyły do Wiednia graf Janosz Seczeni... — mówiła, chlipiąc cienkim głosikiem, ochmistrzyni.
— Cóż to za człek, ów graf Seczeni? — spytał, bacznie patrząc na panią Porębską junak, czekając na odpowiedź.
— Ten to ci, który afektem niezmiernym dla panienki naszej słodkiej zapłonął, o rękę jej prosił jaśnie państwa, lecz z niczem odszedł — odparła płacząca staruszka.
— No, i co dalej? — pytał pan Andrzej.
— Jurko wtedy wszystkie rogatki obiegł i wieść przyniósł, że drogą na Budę po nocy mknęła karoca z dwiema paniami, a przed nią gnał z pocztem koniuszy cesarski, graf Seczeni, którego znają tu ludzie, boć to możny pan! — mówiła, załamując ręce, pani Porębska.
— Dawaj-no mi waśćka owego Jurka waszego! — krzyknął rotmistrz, a gdy pachołek o wąskiej, przebiegłej twarzy i szarych biegających oczach stanął przed nim, rzekł:
— Biorę cię, chłopcze, ze sobą, a, suponuję, że państwo za złe mi tego poczytywać nie zechcą! Je-
Strona:F. A. Ossendowski - Zagończyk.djvu/151
Ta strona została przepisana.