Strona:F. A. Ossendowski - Zagończyk.djvu/180

Ta strona została przepisana.

nienka, koło której Janosz na zadnich nogach chodzi i wzdycha czule, zechciała dosłuchać przerwanych pieśni cygańskich i przyjrzeć się dobrze naszym tańcom. Pachołek grafski mówił, że spodobała się jej nasza królewna Zaza, której przysłała wstążkę bogatą.
Rycerz słuchał uważnie i po chwili zapytał:
— Wstążkę przysłała — i więcej nic?
Cygan zaśmiał się i odparł:
— Bystry rozum masz, wasza miłość! We wstążce zasyła owa panna złotowłosa skrawek papieru z pismem, ale my nieczytni, nie wiemy o czem panna pisze...
To mówiąc, podał rycerzowi zmięty kawał papieru, igłą mocno podziurawiony.
Pan Andrzej odczytał:
„Jurko ułożył porwanie nas, gdy cyganie na zamek przybędą. Bądź w pogotowiu...“
Przycisnął junak drogie pismo do ust i zawołał:
— Jadę z wami!...
Stary cygan oczy przymrużył i szepnął:
— My tak i myśleli, że coś owa panna knowa...
Pan Andrzej pobiegł do taboru i zaczął do drogi się sporządzać, a później, starego cygana i Bekę, odprowadziwszy na ubocze, mówił do nich:
— Jeżeli pannę i starszą panią porwiemy, trza będzie pogoń zmylić!
Cyganie kiwali głowami.
— Jużem obmyślił całą imprezę! — ciągnął junak, rzucając cyganom kiesę. — Zrobicie tak: graf Janosz ścigać was będzie na tej drodze, bo do Wiednia jechać musimy...
— Nie inaczej... — mruknął stary.