Strona:F. A. Ossendowski - Zagończyk.djvu/32

Ta strona została przepisana.

kich sprawach, w domu popasając i od ludzi zacnych, jako exemplum — wojewoda nasz, pan Adam Sendiwuj-Czarnkowski, wieści różne o tem, co się w Rzeczypospolitej święci, chciwem uchem zbierając. Źle się w Polszcze dzieje, druhowie, oj, źle! A gdym sobie w spokojności rozważał, co nas przywiodło do tego, że Rzeczpospolita, jako ów dom, kładziony z kamienia bez wapna i gliny lepkiej a chwytnej, rychło patrzeć — runie, wykombinowałem wiernie, że wszystko od swawoli szlacheckiej, zawadjactwa, ambicji bezmiernej i uporu początek swój ma. Piękna jest, bracia, owa w Rzeczypospolitej złota wolność stanu rycerskiego, szlachetnego, ino na dobrej sprawie winna kwitnąć i sił nabierać, nie na rakarstwie, waśniach, podżeganiu do nieposłuchu, do pogardy mądrości, eksperjencji, ojczyzny miłowania w tych, co w dzień i w nocy o losach Polszczy się troskają, o jej zdrowie nie o własne suszą siwe i wierne głowy swoje. Taki wielki hetman koronny, taki hetman polny, taki kanclerz litewski, książę Zbaraski, pan Lanckoroński, pan Koniecpolski i siła innych! Tacy ludzie! A niech-no który z nich nie po myśli braci szlachty na sejmiku lub sejmie słowo twarde, niezłomne wyrzeknie, wnet — hałasy, zawierucha, huczek pod niebiosa, a jak i to na nieustępliwość filiorum fidelium patriae nie pomoże, chętnie i łacno swoje liberum veto zapieją szlachetnie urodzone, jaśnie wielmożne psubraty zdradliwe!
— Oj, co prawda, to prawda! — westchnął głośno pułkownik Jarosz Kleczkowski. Napatrzyłem się i ja na to od czasu pokoju dywilińskiego! „Szczob im czorna śmierć w oczy zahlanuła!“...