Strona:F. A. Ossendowski - Zagończyk.djvu/7

Ta strona została przepisana.

skich powracać, albowiem nie pochwalali swawoli i zbrodni, przez wojsko to czynionych, za co nadano mu rychło przezwisko „Fur latroque legalis et regalis“.
Nie chcieli Lisowie kalać imienia szlacheckiego rodu, co żywił pamięć o sławnych czynach przodków, walczących pod Lignicą za Henryka Pobożnego Piastowicza i pod Grunwaldem pod wodzą Jagiełły, małżonka świętej królowej Jadwigi; nie w smak im było, że tu i ówdzie sejmiki infamisami oraz hostes patriae lisowczyków publiciter ogłaszali i żądali ukarania na gardle, in fundamento legis.
Ze wszystkich Lisów w wojsku, dowodzonem przez dzielnego i walecznego imć pana pułkownika Rogawskiego, pozostał tylko jeden pan Andrzej Lis z ziemi Łęczyckiej, jako sąsiad i przyjaciel pułkownika, piastującego po Czaplińskim buławę hetmańską nad „straceńcami“.
Pan Andrzej sławą wielką okrył się był pod Riezaniem, gdy to na harce wyzwał pięciu najznakomitszych witezi wojewody Chłopowa i, w pojedynkę na nich spadłszy, jak sokół na stado trznadli, usiekł, żadnego nie żywiąc.
On to zajechał w polu pod Wozniesienskiem drugiego po zdradliwym hetmanie Zaporożców — Zaruckim, wodza — Chwedkę Muchę, watażkę siły niezmiernej, lecz ten konia pod nim ubił. Spadł z kulbaki junak, a Mucha parł na niego konia, aby spisą przebić leżącego, lecz młodzian pod brzuch kozackiego bachmata chyżo się wślizgnął, podniósł na barkach, obalił, a przywalonego kozaka mieczem przepołowił, w zamachu wraz z ciałem łęk dębowy przerąbawszy.