Strona:F. A. Ossendowski - Zbuntowane i zwyciężone.djvu/106

Ta strona została przepisana.



XI.
POLARNY TWÓR.

Na drugi dzień rankiem trzej przyjaciele rozpoczęli podróż.
Obóz pozostał na dawnem miejscu, marynarze zaś otrzymali rozkaz przebywania w pobliżu, i — wrazie niebezpieczeństwa — sygnalizowania wystrzałami.
Przez miasto przeszli szybko, nigdzie się nie zatrzymując, czego szczególnie domagał się Reinert, niespokojny o Stenersena, rozpacz którego rosła z każdą godziną.
Męczony trwożnemi myślami, zrodzonemi przez krótką notatkę, pełną lęku i grozy, Stenersen nie mógł się zdobyć nawet na minutę spokoju. Chciał iść dalej i dalej i prędzej, a sam nie wiedział, czy to nadzieja czy rozpacz pędzą go ku niewiadomemu końcowi. Trzej ludzie, zakutani w futra, jak majaki czy zwierzęta, czujące za sobą pogoń, mknęli w milczeniu przez martwe miasto, zostawiając za sobą tylko wąski ślad nart.
Profesor jednak, podążając za swemi młodemi towarzyszami, z natężeniem rozważał, skąd należy rozpocząć poszukiwania pozostałych przy życiu kobiet.