Strona:F. A. Ossendowski - Zbuntowane i zwyciężone.djvu/128

Ta strona została przepisana.



XIII.
PRZYPADKOWE ODKRYCIE.

Stwierdziwszy, że Karlsen pozostał pod lasem, Stenersen i Reinert niezbyt się zaniepokoili, wiedząc, że śmiały i sprytny dziennikarz łatwo wybrnie nawet z wielkiego niebezpieczeństwa.
W sali oczekiwał karzeł. Było rzeczą widoczną, że darzy on sympatją i poważaniem przedewszystkiem starego chemika. Snadź, długa siwa broda uczonego, jego wysoka postać i błyszczące szkła na garbatym nosie budziły w karzełku poszanowanie, tak, że starał się przypodobać starcowi i dogodzić mu we wszystkiem.
I teraz, wziąwszy go za rękę i podnosząc ku niemu swą drobniutką, jakby przywaloną ogromem czoła, twarz, prowadził go w głąb pałacu, zapomniawszy o Stenersenie, który w niezdecydowaniu, targany znów trwogą i rozpaczą, zatrzymał się za grupą krzewów i poprzez przezroczystą ścianę patrzał na pola i lasy widniejące w dali.
W polach — gdzieniegdzie widać było ramisów. Po dalekiej drodze — jeden za drugim — pędziły znane już wozy. Fioletowe światło cicho płynęło zewsząd,