Strona:F. A. Ossendowski - Zbuntowane i zwyciężone.djvu/154

Ta strona została przepisana.

do tunelu, polecił zatrzymać się, wysiąść i puściwszy ramisa przodem, powiódł jeńców do windy. Tam usadziwszy wszystkich w kabinie, zalecił, aby spokojnie czekali, i wziąwszy ze sobą niezmiennie posłusznego ramisa, wrócił z nim do automobilu.
Trzeba było koniecznie odnaleść Stenersena i Reinerta, i dziennikarz postanowił udać się najpierw do pałacu karła.
Na wszelki wypadek uczynił znowu przed oczyma przerażonego ramisa kilka wspaniałych gestów i groźnie tupnął nogą.
Automobil szybko mknął po głównej drodze, lecz kiedy wjechali między pola, Karlsen usłyszał nagle dochodzący z różnych punktów doliny głośny trzask, przypominający wystrzały. Od strony zaś jeziora dobiegło trwożne wycie ramisów, i całe ich gromady ukazały się wśród pól i Karlsen zauważył, że były uzbrojone ciężkiemi żelaznemi pałkami. Zrodumiał tedy, że ów trzask był zapewne sygnałem trwogi i że ramisy biegną komuś na pomoc.
Natychmiastowa decyzja zmieniła plany dziennikarza.
Walka z potworami musiałaby zakończyć się nieuniknioną klęską ludzi w tym momencie, w którym wystrzelonoby ostatni pocisk. Trzeba było więc tej walki uniknąć i Karlsenowi wydało się, że znalazł ku temu sposób.
Kazał jechać w stronę jeziora i zatrzymać się u wejścia do podziemi. Znalazłszy się tam, rozpoczął baczne oglądanie urządzeń. Jakoż dość blisko wylotu tunelu windowego zobaczył potężny słup, z szczytu którego przeprowadzone były do sklepienia,