całego świata przez kobiety, napróżno starające się uzyskać równe z mężczyznami prawa.
„Mamy w swoich szeregach” — głosiły te odezwy — „równą z wami, mężczyźni, liczbę genjalnych i energicznych ludzi. Dlaczegóż więc wy narzucacie nam ciągle rolę niewolnic, lub też nic nieznaczących pomocników waszych? Już dwa miesiące trwa walka, lecz teraz jesteśmy zdecydowane. Ogień i krew, — oto odtąd hasło nasze...”
Odezwy mówiły prawdę.
Zbuntowane kobiety zalały ogniem wszystkie kulturalne punkty trzech kontynentów, a bezładny, opanowany bezgranicznym, zwierzęcym strachem tłum, w walce o życie obficie przelewał swą krew, zostawiając na płonących ulicach, wśród popieliska, całe góry trupów.
Płomienie, podchwycone przez gorący, jak samum, rozgrzany przez pożary, wiatr, władnie opanowawszy miasta, przerzucały się już po drzewach parków i osiedlach fabrycznych dalej w głąb kraju, i jakby wyciągały chciwe, czerwone ręce ku cichym wsiom i siołom.
Ogień niszczył najwspanialsze gmachy i najpotrzebniejsze urządzenia; płomienie obejmowały już pałace sztuki, w których, zgromadzone w ciągu wieków i oszczędzone przez najsroższych zdobywców, pyszniły się wielkie dzieła ludzkiego genjuszu. Zmobilizowano wojsko, milicję miejską i oddziały policji. Miasta zostały podzielone na rejony, zatrata których była nieuniknioną, i na rejony, ocalić które wydawało się jeszcze możliwem.
Strona:F. A. Ossendowski - Zbuntowane i zwyciężone.djvu/18
Ta strona została przepisana.