i aby nieuchronne uczucie wdzięczności osłabło wśród aresztowanych. Przeznaczenie jednak zepsuło jego plany. Tegoż dnia wieczorem zaraportowano mu, że jednocześnie zachorowali trzej mechanicy, i że z nich tylko jeden znajduje się jeszcze przy maszynach, aby nie zostawić ich pod opieką ślusarzy i nieinteligentnych palaczy. Wkrótce potem wszystkim trzem znacznie się pogorszyło, i maszyny zatrzymano, gdyż Stenersen nie mógł się zdecydować na powierzenie ich niższej obsłudze.
Była już noc. Pełny księżyc srebrzystym blaskiem zalewał spokojne morze. Gwiazdozbiory, nieznane człowiekowi północy, drżąc i migocąc różnemi ogniami, błyszczały na czarnem niebie, podobnem do kopuły, z wiszącą pod nią olbrzymią lampą księżyca.
Lustrzaną powierzchnię sennego morza mąciły jeno chwilami wysoko skaczące rybki, za któremi, jak strzała, wypadał na powierzchnię morski szczupak, drapieżna ryba o sprężystem i długiem, jak u żmii, ciele. Ryby spadały do wody, i tam trwała dalej pogoń i walka ostateczna. Zdradzał ją blask fosforyczny, rozpływający się długiemi strugami, lub też powoli gasnącemi kręgami.
Niekiedy tuż obok korpusu „Oceanu” przepływała łódka araba, potomka średniowiecznych rycerzy, którzy pokonali hiszpanów. Pan łódki siedział bez ruchu, jak widmo, na rufie, trzymając pod pachą ramię steru, a najemni marynarze, silni, nadzy senegalczycy i liberyjcy powoli poruszali skrzypiącemi w rzemiennych pętlach, długiemi, niezgrabnemi wiosłami. Widząc stojący na pełnem morzu
Strona:F. A. Ossendowski - Zbuntowane i zwyciężone.djvu/30
Ta strona została przepisana.