— Widzi pan — zmieszała się Marta — chcę zaproponować panu moją pracę w charakterze mechanika. Mam dyplom inżyniera-mechanika, i maszyny znam znakomicie. Oprócz mnie, wśród pańskich pasażerów jest jeszcze kilku inżynierów. Jeśli więc przyjmie pan moją propozycję, to pańska obsługa maszyn jest gotowa.
— Nie umiem pięknie mówić — powiedział, podając jej rękę, Stenersen — to nie mój zawód! Wdzięczny jednak pani jestem z całej duszy, i, oczywiście, z radością przyjmuję pani propozycję. Co zaś dotyczy wdzięczności mojej...
— Ach, o tem nie będziemy mówić — przerwała mu Marta — wszystko zrobiłybyśmy dla pana! i zawsze będziemy panu wdzięczne, szczególniej zaś ja...
Teraz zmieszał się Stenersen, i stojąc przed piękną dziewczyną, szukał słów odpowiednich, lecz napróżno. Zaś Marta urzędowym już głosem mówiła:
— Natychmiast zorganizuję służbę, i niezwłocznie ruszymy w drogę.
Szybko zeszła z kapitańskiego mostku, a w pół godziny później komendanta wezwał telefon oddziału maszyn.
Marta, znowu służbowym, gdyby przyzwyczajonym do posłuszeństwa głosem raportowała:
— Na „Oceanie” mamy cztery warty inżynierów w oddziale maszyn; od godziny l do 7 wieczorem znajduję się w oddziale maszyn ja, inżynier, Marta Kielland; warty następne pełnić będą po kolei moje towarzyszki, nazwiska których zostaną
Strona:F. A. Ossendowski - Zbuntowane i zwyciężone.djvu/32
Ta strona została przepisana.