Pewnego razu, kiedy „Ocean”, minąwszy wyspę św. Heleny, znajdował się już na paraleli angielskiej kolonji Schepmansdorf, na zachodzie ziemi hotentotów, napieranych z północy i z południa przez niemców z Damary i Namakua, Stenersen podszedł do przechadzającej się po pokładzie dziewczyny i cicho zapytał:
— Czy mogę mieć nadzieję, że będę wiózł panią nazad do Norwegji?
— Proszę mi powiedzieć, panie Fryderyku — również cicho odpowiedziała dziewczyna — czyż pan opuściłby w takich warunkach swego ojca?
Komendant milczał długo, walcząc ze swemi myślami, machnął wreszcie ręką i rzekł:
— Poszedłbym za nim w takich warunkach wszędzie!
I zwróciwszy się na obcasach, odszedł szybko z nisko opuszczoną głową i zamknął się w swej kajucie.
A „Ocean”, spokojny i potężny, szybko posuwał się na południe i wiózł bezwolnych pasażerów ku nieuniknionej zatracie, a młodego komendanta ku mękom nieuchronnego cierpienia.
Strona:F. A. Ossendowski - Zbuntowane i zwyciężone.djvu/34
Ta strona została przepisana.