pod norweską flagą, pozdrawiano i żegnano ruchem rąk i chustek samotną, silną figurę, majaczącą na mostku kapitańskim „Oceanu”. To był Stenersen, który suchemi, gorejącemi oczyma patrzył na odpływających, a kiedy odpłynęła ostatnia łódź, wioząca Martę i jej matkę, i kiedy doszedł stamtąd głośny okrzyk:
— Do widzenia! — kiedy znowu załopotały wzdłuż łodzi białe chustki, komendant zdjął czapkę, podniósł ją wysoko nad głowę, i został tak nieruchomy, z odkrytą głową, prawie martwy. Jak długo to trwało, nie wiedział. Zimny wiatr rwał na nim płaszcz, rozrzucał mu włosy, śniegiem zasypał mu oczy i usta — nie czuł nic — nie wiedział. Podszedł doń starszy pomocnik i raportował:
— Panie kapitanie! Wszystko już skończone. Łodzie na miejscach. Nadszedł rozkaz komendanta eskadry.
Stenersen, jak automat, obojętnie spojrzał na swego pomocnika, zmarzniętą ręką przyjął papiery, i przeczytał:
— „Wszystkim wojennym i handlowym okrętom wszystkich państw zabrania się na przeciąg lat pięciu podchodzić do wyspy Harveya bliżej, jak na 100 mil angielskich, a wysadzanie ludzi na brzeg jest wogóle zakazane. Niniejszszy rozkaz komendanta międzynarodowej eskadry mają komendanci okrętów ogłosić w portach i morskich dziennikach”. Podpisano: Admirał Oskar Grengmout, komendant pancernika „King Adalbert”.
Strona:F. A. Ossendowski - Zbuntowane i zwyciężone.djvu/47
Ta strona została przepisana.