jego kusząca obietnica zakupienia od wszystkich znalezionych djamentów, sprawiły, że robota zawrzała natychmiast. Umocniono „Ocean” na wypadek wiatru, i niesłychanie szybko, wedle wskazówek van-Haagena, przygotowano wszystkie urządzenia, potrzebne do wydobywania i rozpoznawania djamentów. Sam van-Haagen z swoją załogą, składającą się z doświadczonych minierów z Johanesburga, rozpoczął w południowej części wyspy niebezpieczną pracę. Przez cały dzień słychać było ogłuszające wybuchy w wyżej położonej części wyspy. Kłęby dymu i pary, wysokie słupy kamiennego pyłu i drobnych odłamków leciały w górę, i cała wyspa drżała, że zdawało się, iż chwieje się już na swej podwodnej podstawie.
Ta ciężka praca trwała trzy dni, poczem dopiero przystąpiono do rozbijania odłamków, i do ich kruszenia, a następnie do przemywania piasku na stołach.
Wszyscy byli zajęci tą pracą — jeden tylko Stenersen nie przyjmował w niej udziału, uważał bowiem, że taka gorączkowa pogoń za bogactwem, nie licuje z godnością marynarza i komendanta okrętu. Włóczył się więc bez celu po wyspie, i zrzadka tylko podchodził do stołów, przy których ustawicznie wybuchały radosne wykrzyki.
I rzeczywiście, około listw, przeciągniętych wpoprzek stołów i zatrzymujących tylko ciężkie cząstki niesionego strugą bieżącej wody piasku, często zapalały się silnym blaskiem okrągłe i podługowate odłamki djamentowych kryształów.
Strona:F. A. Ossendowski - Zbuntowane i zwyciężone.djvu/66
Ta strona została przepisana.