zumu i wewnętrznej siły, twarz ukochanej dziewczyny. Widział ją na czele całej ludności tej smutnej wyspy. To ona szła pierwsza naprzód, to przed nią padały wszystkie przeszkody, wzniesione przez przyrodę, która nie zaznała władzy człowieka. Widział całe wsie maleńkich domków, nad któremi snuł się dym, widział kominy kuźni i warsztatów, i słyszał echa kipiącej działalności i rozumnego, pełnego ukochania pracy życia wygnańców.
Pewność ocalenia, wiara w siły rozumu i woli tych, których sąd generalny wygnał ze społeczeństwa, napełniły duszę Stenersena tak, że stawał się coraz spokojniejszym i obmyślał znowu plan swej działalności.
Był prawie zdecydowanym natychmiast po powrocie do ojczyzny, wszcząć starania o pieniądze na zakup własnego okrętu, aby z ładunkiem towarów ruszyć wzdłuż zachodniego brzegu Afryki do przylądka Dobrej Nadziei, i stąd już przedostać się do wyspy Harveya, aby spróbować, czy się nie uda wywieść ukochaną wraz z wszystkiemi, których tylko zechce ona zabrać, na jedną — z więcej na północ wysuniętych, a rzadziej odwiedzanych wysp, leżących na południu, a bliżej brzegów Afryki.
Oczywiście — nie łudził się nadzieją, że plan taki jest łatwym do przeprowadzenia. Zdawał sobie jasno sprawę, że zebrać kapitał na kupno drogiego, nowoczesnego okrętu — to praca trudna i skomplikowana, sądził jednak, że tylko takie postawienie sprawy jest najrozumniejszem i celowem.
W zamyśleniu — niespostrzeżenie dla samego siebie — doszedł Stenersen do przeciwległego brzegu
Strona:F. A. Ossendowski - Zbuntowane i zwyciężone.djvu/71
Ta strona została przepisana.