snopy światła zjawiały się teraz na różnych częściach pancernika, a kiedy ostatecznie pogasły, zaczął znowu pracować telegraf w budce „Kapitana Stenersena”, i z „Lady Hamilton” dano sygnał o niebezpieczeństwie i o pomoc.
— Pancernik tonie! Pomóżcie! — stukał aparat. Przerażenie owładnęło Stenersenem, że ledwie trzymał się na nogach, obezsiliła go nagła słabość. Wreszcie jednak opanował się, uchwycił tubkę telefonu i dał rozkaz:
— Najszybszy bieg! —
A zwróciwszy się do steru, Stenersen kiwnął głową w stronę, gdzie jeszcze przed chwilą jasno świeciły ognie i rzucił tylko jedno słowo:
— Tam! —
— Jest! — odpowiedzieli sternicy, i okręt szybko zwrócił się na południowy wschód.
— Dać sygnał, że idziemy na pomoc! — krzyknął komendant do stojącego w dole wartownika — Zapalić reflektory! —
— Bez światła podejdziemy niezauważeni — powiedział starszy szturman, podchodząc do komendanta — a któż wie, czy te podwodne łodzie nie rzucą się i na nas? Lepiej bez światła... —
Stenersen nie chciał zaprzeczać, chociaż nie zgadzał się z Piotrem, nie wierząc, aby te podwodne łódki, jeśli to były rzeczywiście łodzie, a nie jakieś nieznane jeszcze potwory wód polarnych, — nie zrozumiały manewru. Jednakże, nie chcąc powiększać uczucia strachu wśród załogi, Stenersen rozkazał
Strona:F. A. Ossendowski - Zbuntowane i zwyciężone.djvu/85
Ta strona została przepisana.