Strona:F. Antoni Ossendowski - Biały Kapitan.djvu/11

Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ I.
Nr. 253 i Nr. 13.

Co dziś mamy do zrobienia, panie Pink?
Takie pytanie padło z grubych warg opasłego pana Swena i natychmiast zostało zagłuszone potężnem ziewaniem oraz głośnym chrzęstem stawów, gdyż czcigodny dyrektor więzienia zaczął prostować swoje ramiona atlety.
Dochodziła dopiero ósma godzina, był ponury, mglisty poranek, więc i pomocnik pana Swena, wysoki, chudy, zawsze przepojony goryczą chorej wątroby Pink ziewnął dyskretnie i odparł:
— Jałowy, nudny dzień, panie dyrektorze, doprawdy, zupełnie nudny! Mamy dziś do wypuszczenia na wolność tego nicponia Miguela i milczącego, jak grób, Stefana. To i wszystko! Nic ciekawego...
— Życie staje się coraz bardziej jednostajnem, drogi Pink! — westchnął dyrektor. — Minęły te czasy, gdy co drugi dzień przybywał do nas zacny ksiądz Minster, doktór Wolley, elegancki Strengler i — zaczynała się gorączkowa, podniecająca praca!
— Tak! tak! — zawołał Pink. — Ksiądz spowiadał skazanego, coś gadał do niego o Królestwie Bożem i o marności tego życia...