Strona:F. Antoni Ossendowski - Biały Kapitan.djvu/144

Ta strona została uwierzytelniona.

„Skazany jest ten, który dotknie tej jadowitej czary, — bo pryśnie jego urok potężny, rozwiany lekkomyślnemi słowami chełpliwej lub zazdrosnej kobiety. Człowiek, kierujący życiem innych, powinien odtrącić kochankę lub zabić ją, jak się odtrąca trujący napój, jak się zabija śmierć niosącego węża“ — dodaje twórca innej wschodniej legendy.
Pitt, mimo niepokoju i troski, z powodu tak niespodziewanie wdzierającej się do jego życia okoliczności, zaczął myśleć o Elzie, ukrywającej się pod nazwiskiem majtka Ottona Lowego. Zwróciła na niego uwagę, chociaż on nie zdradził najmniejszej chęci zbliżenia się do niej? To pochlebiało jego dumie męskiej.
Kobiety były poniekąd przyczyną jego upadku moralnego, gdyż o ile mogą podnieść człowieka na wyżyny godności ludzkiej, genjuszu i bohaterstwa, o tyle też potrafią cisnąć do najohydniejszego bagna, lub pogrążyć w gnuśnej obojętności dla wszystkiego, co stanowi treść życia i jego najpiękniejszej, najszczytniejszej ozdoby.
Pitt przypomniał sobie słowa jakiegoś pisarza, mówiącego:
— Kobieta jest w całej pełni człowiekiem, nosicielką boskich i zwierzęcych instynktów. Może stać się bóstwem, opromieniającem miljony ludzi, może być — najbardziej pogardzanym wyrzutkiem, zatruwającym społeczeństwo.
Pitt zaklął w duchu, bo w obecnem swojem życiu, które zaczynał nanowo budować, nie chciał spotykać ani pięknych, niedostępnych bogiń, ani powabnych i ciągnących ku sobie, jak przepastne wąwozy górskie, kapłanek grzechu.
— Tego mi tylko brakowało do szczęścia! — myślał, z niepokojem oczekując ukazania się Olafa Nilsena.