Strona:F. Antoni Ossendowski - Biały Kapitan.djvu/17

Ta strona została uwierzytelniona.

przemówienia p. dyrektora — ciągnął Nr. 13-ty. — Wszystko jest warunkowe i stosunkowe. Car rosyjski zabijał bolszewików i nikt się temu nie dziwił. Bolszewicy zabili cara i to oburzyło wszystkich. Królowie mordują niepokornych sobie poddanych, rewolucjoniści podcinają gardła ludziom, którzy są oddani królom, a przy okazji i samym królom. Papieże palili na stosach tych, którzy chcieli zgłębić naukę Chrystusa-Boga i głosili wiarę miłości bliźniego. Skazani przez wszechwładnych papieży na śmierć ludzie walczyli o prawdę wiary, lecz nie chcieli śmierci namiestnika Chrystusowego. Niedoszli skazańcy na spalenie stawali się nieraz Prometeuszami wiedzy ludzkiej, a z ust ich — uznanych za bezbożne, nigdy nie padły słowa zemsty i nienawiści. Rzymscy cezarowie zatopili krwią chrześcijan wszystkie areny cyrków, a skazańcy umierali ze słowami miłości. Zwyciężywszy, chrześcijaństwo nie zażądało głów oprawców. W jednym okresie wychwalano papieży i cezarów, w drugim — buntowników i niedawno pogardzanych chrześcijan. Dziwne to są rzeczy, panowie, niezrozumiałe dla Nr. 253-go!
— A dla cie... dla pana? — rzucił pogardliwie pytanie p. Swen.
— Ja to zrozumiałem tu — w więzieniu, panie dyrektorze! — odpowiedział Nr. 13-ty i urwał nagle.
Zapanowało przykre milczenie. Przerwał je pan Swen.
— Widzę, że więzienie nie zmiękczyło waszych serc — rzekł trochę niepewnym głosem, — więc nic nie mam do powiedzenia wam. W kancelarji otrzymacie wasze ubranie i dokumenty. Starszy dozorca odprowadzi Miguela i Stefana do kancelarji!