Zapanowało milczenie. Słychać było tylko plusk ocierających się o burtę fal.
Tymczasem w kajucie sztormana działy się też rzeczy, o których nikt nie wiedział i których się nie domyślał.
Na tapczanie leżał nawznak starannie obandażowany Pitt Hardful. Blada, wychudła twarz nabrała przezroczystej, niebieskiej barwy, pod oczami czaiły się czarne cienie. Rozpalone gorączką wargi poruszały się co chwila, wyrzucając urywany, rzężący oddech i krótkie słowa, wymawiane bezładnie. Chwilami chory usiłował robić wysiłek, aby się podnieść, rękoma chwytał powietrze i poruszał głową, a wtedy z ciemnego kąta kajuty wynurzała się wiotka postać Ottona Lowego, schylająca się nad nim. Gdy miotał się w malignie, uspokajała go łagodnie silnemi ramionami, wlewała do ust lekarstwo lub orzeźwiający napój, robiła okłady; gdy chory leżał nieruchomy i cichy, opuszczała się na kolana i drżącemi ustami lekko muskała blade dłonie sztormana, lub w niemej rozpaczy, drżąc od zdławionych łkań, przyciskała głowę do jego stóp, jak skrzywdzone dziecko.
Słysząc równy, spokojny oddech rannego, Otto Lowe odchodził, siadał w swoim kącie i snuł przerwaną nić wspomnień i myśli.
W takiej chwili nie był to już Otto Lowe, marynarz szonera, lecz dawna Elza.
Widziała siebie małą dziewczynką o długich, jasnych warkoczach i oczach, jak morze groźnego fiordu w pogodny dzień słoneczny.
Biegła z domu rodziców na koniec wioski, gdzie mieszkała stara Lilit, siwa, jak północna sowa, wdowa po zaginionym w morzu żeglarzu. Nikt nie wiedział, jak dawno żyje sędziwa kobieta w chacie tuż nad urwiskiem, wiszącem nad fiordem.
Strona:F. Antoni Ossendowski - Biały Kapitan.djvu/180
Ta strona została uwierzytelniona.