Gdy „Witeź“ oddał cumę przy wybrzeżu portowem w Londynie, Pitt Hardful już leżał na pokładzie, z każdym dniem powoli odzyskując siły. Jednak był jeszcze słaby, bolała go zraniona noga, kaszlał i pluł krwią.
Olaf Nilsen działał szybko i wkrótce sprzedał towar, zawarty w rumie statku. Zyski przeszły wszelkie oczekiwania, gdyż drogie futra i kość morsową na rynku londyńskim kupowano po cenach fantastycznych.
Gdy rum „Witezia“ opustoszał, Olaf Nilsen usiadł przy sztormanie i zapytał:
— Czy mam oddać należną część zysku aresztowanym ludziom, mister Siwir?
— Sądzę, że — tak! — odparł Pitt, który przedtem myślał już o tem. — Przyczyna w tem, że, przecież, sami, kapitanie, wymierzyliście załodze karę za bunt. Do tego czasu czeladź pracowała sumiennie, powinna więc dostać swoją część zarówno, jak i wymiar sprawiedliwości...
— Dobrze! — mruknął Nilsen. — Myślałem tak samo. Macie tymczasem swoją część!
Mówiąc to, podał mu grubą paczkę banknotów.
Strona:F. Antoni Ossendowski - Biały Kapitan.djvu/204
Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ XI.
NA NOWE ŻYCIE — NA NOWĄ WYPRAWĘ.