Strona:F. Antoni Ossendowski - Biały Kapitan.djvu/212

Ta strona została uwierzytelniona.

marynarza, budzi w otoczeniu różne domysły i drażni? Gdyby Elza, jako zwykła kobieta, znajdowała się na pokładzie szonera, — nikogo toby nie dziwiło. Na kupieckim statku i do tego do was należącym, możecie wieźć kobietę, chociażby własną żonę. Nikt wam tego zabronić nie może! Elza Tornwalsen w ubraniu marynarza ukrywała się przed pościgiem męża, lecz teraz macie mnie, który potrafi ją obronić na podstawie prawa. Poco więc teraz taka maskarada? Będziemy mieli na pokładzie trzydziestu nieznanych nam mężczyzn, i tajemnica, otaczająca kobietę-marynarza, może nowe wywołać trudności i zamieszki w załodze, jak to było przy dawnym bosmanie i jego czeladzi. Czyż nie będzie prościej, jeżeli Elza Tornwalsen przywdzieje strój kobiecy i zajmie się kuchnią na „Witeziu“, będzie spełniała obowiązki kuka, stewarda i magazyniera rumowego?
Nilsen namyślał się.
— To — dobra rada! — mruknął. — Niech nowa załoga myśli, że jest ona moją siostrą.
Mówiąc to, kapitan westchnął.
— Nie! — zawołał Pitt. — Niech uchodzi za moją siostrę, a ja już powiem rudemu Miguelowi, o ile tylko ten ptaszek nie ugrzązł gdzieś znowu za kratą, żeby jego kamraty pamiętali o tem, jeżeli chcą mieć dobre życie na „Witeziu“!
Olaf Nilsen zajrzał w oczy Pittowi i, nic nie mówiąc, mocno ścisnął mu obie ręce.
Siedząc później w jakiejś nocnej restauracji, z błaznującym na estradzie murzynem, wystrojonym w biały frak i cylinder, kapitan, pogrążony w myślach, nagle zapytał towarzysza: