Strona:F. Antoni Ossendowski - Biały Kapitan.djvu/287

Ta strona została uwierzytelniona.

tubylców o byt, zmaganie się z surową naturą rozwijają siłę fizyczną i wytrzymałość nadzwyczajną, lecz zabijają wszelkie odruchy duszy. Tubylcy biernie kierują się prawem obyczajowem, lecz żadna nowa myśl nie rodzi się w ich mózgu, obezwładnionym lękiem przed naturą i duchami.
Ceremonja ślubna była nader prosta.
Zarżnięto kilka młodych reniferów i gospodarz zaprosił gości na ucztę. Starszyzna i krewni księcia rzucili się na jadło, wychwalając bogactwo i hojność szczęśliwego oblubieńca oraz piękność i cnotliwość jego przyszłej żony.
Książę był mocno podchmielony, ponieważ ciągle dolewał sobie kwaśnej wódki z fermentującego mleka i jagód i zabawiał gości opowiadaniem o swoich sprawach.

— Loniga drogo mię kosztowała! Zapłaciłem za nią jej ojcu — Muranowi „kałym“[1] z 60 reniferów... Lecz stary Muran też był hojny. Loniga wniosła mi w posagu cały nowy czum, trzy narty i trzy jelenie z rzędem... Loniga będzie szczęśliwa, bo podaruję jej „nesowo“ — kaptur z najlepszych soboli, ozdobionych skórkami gronostajów, bogato haftowaną „pany“[2] i szeroki „ni“ ze srebrnemi guzami i bursztynowemi wisiorkami. Moja pierwsza żona była moją macochą, z którą po śmierci ojca ożeniłem się podług naszego zwyczaju, lecz ona nie dostała takich upominków ślubnych; druga — siostra mojej żony, — dostała tylko nową „pany“, ale Loniga znajdzie jutro piękne, bogate stroje w swej skrzyni ślubnej...

  1. Wiano.
  2. Futro odpowiadające „malci“ mężczyzn.