Strona:F. Antoni Ossendowski - Biały Kapitan.djvu/322

Ta strona została uwierzytelniona.

Nilsena przywarł w śmiertelnym uścisku, do ogromnego kraba lub spruta podobny, potworny garbus. Obejmował długiemi ramionami kolana kapitana i twarzą przyciskał się do jego biodra.
Marynarze, przerażeni i zgnębieni, stali w milczeniu. Nareszcie odezwał się Walicki:
— Ten garbus musiał porwać kapitana, rzuciwszy się mu pod nogi, i razem spadli z tej skały...
Z trudem marynarze zwolnili Olafa Nilsena z objęć jego wroga.
Wkrótce trup Waege Tornwalsena z uwiązanym do nóg ciężkim kamieniem był odwieziony daleko od brzegu i opuszczony do morza.
W godzinę później do burty „Witezia“ podpływała łódź z leżącem na dnie nieruchomem ciałem Olafa Nilsena.
— Musimy pogrzebać go, jak na marynarza i kapitana przystało! — rzekł smutnym głosem Pitt.
Cała załoga otoczyła zmarłego, gdy wspaniały Olaf Nilsen, przybrany w nowy mundur szyperski, pokryty flagą norweską i dużą banderą „Witezia,“ legł na kapitańskim mostku swego statku.
Leżał blady i spokojny, na zawsze pogodzony z życiem, wolny od udręki i trosk swego czystego serca, prostego i twardego, jak skały jego ojczyzny, dumny, że spełnił swój obowiązek względem umiłowanej kobiety i dał jej wolność, zapłaciwszy życiem.
Elza wiedziała o śmierci Nilsena, bo przybiegł do niej i opowiedział o wszystkiem Kula Bilardowa, który, ujrzawszy zwłoki Olafa Nilsena, nagle osunął się na kolana i łkać zaczął żałośnie, jak zrozpaczony starzec. Długo jednak nie wychodziła na pokład. Gdy się zja-