Strona:F. Antoni Ossendowski - Biały Kapitan.djvu/38

Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ III.
NA POKŁADZIE „WITEZIA“.

Wybiły dzwonki warugi, rozległ się gwizdek bosmański i po nim głośny okrzyk:
— Owral! Wszyscy na pokład!
Sygnał ten obudził Pitta, zerwał się więc z łóżka i zaczął się szybko ubierać. Nie skończył jednak, gdy w drzwiach kajuty wyrosła barczysta postać Olafa Nilsena.
Skośne, czarne oczy śmiały się wesoło, przez rozchylone, wydęte wargi świeciły białe zęby, żujące gumę.
— Pierwsze opóźnienie i do tego na brzegu — nie liczy się, mister Siwir! — zawołał.
— Przepraszam bardzo, kapitanie! — odpar Pitt zawstydzonym głosem. — Wszystko to z powodu ubrania miejskiego, zupełnie do szybszej tualety nie zdatnego. Dziś sobie nabędę strój odpowiedni.
— Głupstwo! — uspokoił go Nilsen. — Owral wygwizdano na wypłatę myta[1] załodze i na oddanie rozkazu na ładowanie „Witezia“. Pana to tymczasem się nie tyczy, mister Siwir!

— Tem lepiej! — rzekł Pitt. — Zaraz pojadę na brzeg i kupię potrzebne rzeczy.

  1. Myto — pensja załogi.