Strona:F. Antoni Ossendowski - Biały Kapitan.djvu/55

Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ V.
NA MORZU.

Śródziemne morze było spokojne i „Witeź“ szybko zdążał do Gibraltaru. Warugi zmieniały się jedna po drugiej. Biły sygnały na zmianę ludzi na mostku kapitańskim. Nic nadzwyczajnego nie wrywało się do codziennego życia marynarzy.
Żeby czeladź okrętowa nie wychodziła z wprawy, kapitan wydawał rozkazy szorowania pokładu, suszenia i zwijania nanowo żagli, malowania burty szonera i jego masztów.
Sam pracował narówni z innymi majtkami. Za jego przykładem szedł też Pitt, uważnie przyglądając się życiu i czynnościom marynarskim, odbywał swoje warugi i, jak cień, chodził za bosmanem Rybą, aby jak najprędzej posiąść wszystkie tajemnice służby okrętowej.
Od Olafa Nilsena uczył się innych rzeczy, bo różni też to byli ludzie, — kapitan i bosman „Witezia“. Nilsen, jako dowódca, był mózgiem statku, bosman — jego mięśniami.
To też w „kapitance“, czyli małej oszklonej izdebce na mostku, nowy sztorman starannie studjował mapy nawigacyjne, tablice astronomiczne, angielskie, nie-