Strona:F. Antoni Ossendowski - Biały Kapitan.djvu/77

Ta strona została uwierzytelniona.

du za dokonane błędy i zbrodnie, ludzie nie dotykają świeżych, nigdy nie zabliźnionych ran. Pitt nieraz przypominał sobie przykry wypadek, gdy już po kilku miesiącach pobytu w więzieniu, uspokojony pozornie, wtłoczył na dno serca swój ból i hańbę, otoczył się, niby pancerzem, zimną obojętnością i poddaniem się bez skargi, bez protestu wszystkiemu, co działo się dokoła. Było to wtedy, gdy w jego umyśle wrzała szalona praca nad badaniem własnej duszy i sił, a zrodziło się i wzmagało niezłomne postanowienie — skończenia raz na zawsze z przeszłością, rozpoczęcia po odbyciu kary nowego, zupełnie nowego życia, kierowanego własną wolą surowem dla siebie i dla innych sumieniem.
Przyprowadzono jakiegoś nowego więźnia, który, poczuwszy zaufanie do Pitta, rozpowiedział mu wszystko o sobie, a później zaczął wypytywać o dzieje towarzysza, mimowoli raniąc jego miłość własną, budząc bolesne wspomnienia i niebacznie rozdrapując świeże rany.
Skończyło się to bardzo żałośnie dla przybysza, bo doprowadzony do rozpaczy, rozdrażniony Pitt napadł na niego i, przypomniawszy sobie wszystkie sekrety boksu i dżiu-dżitzu, straszliwie poturbował znacznie silniejszego od siebie przeciwnika. Później bardzo tego żałował i, broniąc przed innymi pobitego towarzysza niedoli, starał się naprawić uczynioną mu krzywdę.
Pitt Hardful nie pytał więc o nic Olafa Nilsena, bo czuł, że ten ponury olbrzym nosi w sobie jakąś nie dającą mu wytchnienia i spokoju ranę.
Tymczasem po śliskich stopniach weszli do dużej, ciemnej, głęboko opuszczonej w ziemię hali „Wielkiej Wschodniej Tawerny“, jak głosił odrapany szyld, wiszący nad niskiemi drzwiami zakładu Sidi Kalema.