Strona:F. Antoni Ossendowski - Biesy.djvu/120

Ta strona została uwierzytelniona.

mu cezarów ukrzyżowali Syna Bożego... Wielcy wtajemniczeni i prorocy ginęli z ręki tych, których oświecić pragnęli, albo ukrywali się na pustyni, zdala od „umiłowanych braci“... Nie wolno bowiem zasadzić palmy tropikalnej w ściętej mrozem, błotnistej glebie Petersburga, zbrodnią byłoby wypuścić uwięzionego ptaka rajskiego do świerkowych, zaśnieżonych lasów północnych lub zmusić anioła, aby stróżował w więzieniu przy podpalaczach, zabójcach i złodziejach... Nie wolno porywać słabego, ziemskiego ducha do promiennej krainy potężnego ducha absolutnej Prawdy, bo bezsilny mieszkaniec ziemi wpadnie w obłęd; nie nawykły do bezbrzeżnego lotu, szybując poza rubieżą, zakreśloną tajemniczym prawem, — runie, opaliwszy swe skrzydła, oślepiony i wyczerpany na zawsze... Biada wołającym na niedostępne szczyty, biada zdrajcom i podżegaczom!...
Sprogis nie skończył swej myśli, bo Panin odpowiadając na kolejne przemówienia zabrał głos:
— Drodzy przyjaciele! O, jakżebym pragnął, abyście w sercach swych mieli przyjaźń dla mnie! Przyjaciele! Dziękuję wam za dowody sympatii, dziękuję z całej duszy! Nie będę powtarzał tego, że chciałbym włożyć w was ów „węgiel gorejący“, o którym mówi nasz wielki poeta. Wołam do was w tej chwili, tak jak to czynię zawsze, wołam wielkim głosem: pamiętajcie, że duch nasz spotężniał w walce życiowej i, jak płomień rozszalały, dosięga już krainy wieczystego ducha twórczego — boga swego i brata!
Usiadł i wychylił kieliszek wina.