Strona:F. Antoni Ossendowski - Biesy.djvu/144

Ta strona została uwierzytelniona.

Roześmiany, szczery i rozśpiewany Ernest, wrażliwy na piękno dźwięku, barwy i formy, rozpromieniony pierwszą miłością, od razu podobał się Zarze.
Nie śmiała mu o tym powiedzieć, nie zamierzała nawet wyznać swego uczucia, lecz na jej młodej, wyrazistej twarzy można było czytać jak z otwartej księgi.
Cyganie w mig domyślili się prawdy i długo sprawę tę rozważali, obawiając się dramatu i niezadowolenia „księcia Romy“.
Dowiedziawszy się jednak od niego, że Lejtan kształci się na malarza i posiada talent, który z całą pewnością zabezpieczy mu dostatni byt, starcy pokiwali głowami i wydali wyrok:
— Jak los pokieruje, tak też się i stanie! Nie zawsze książę, choćby i najjaśniejszy, lepszym się okaże od utalentowanego człowieka bez szumnego tytułu. Niechże więc dziewczyna sama postanowi o swym życiu! Posiada wszystko, aby żeglować po szerokim morzu, ale bywa też i tak, że dziewczyna woli mieć cichą przystań...
Od pierwszego dnia znajomości z Lejtanem Zara postanowiła o swym losie, nie czekając na zezwolenie starszyzny. Urodziła się wszak wolną cyganką, a serce jej nie znosiło żadnych kajdan. Po drugim spotkaniu wybiegła za Lejtanem, pieszo powrającym wraz z księciem do miasta.
— Książę Roma pójdzie sobie naprzód, bo ja muszę pomówić z „Promyczkiem“! — zawołała rozkazującym głosem.