Strona:F. Antoni Ossendowski - Biesy.djvu/229

Ta strona została uwierzytelniona.

przenikliwy wzrok Stawrowskiego i ostry niepokój, który odbił się nagle na skupionej twarzy sędziego.
Zaciskając zęby i patrząc przed siebie z jakąś straszliwą groźbą odparł krótko:
— Nie!
Sędzia uderzył dłonią w stół i szepnął:
— Tegom się już nie spodziewał! Szaleństwo! Niech pan sekretarz odczyta Ernestowi Lejtanowi zeznania świadków Zenaidy von Meck i cyganki Zary Wachruszyn oraz protokół rewizji w pracowni Sprogisa!
Broniące Lejtana miliony drobnych istotek odmówiły w tej chwili posłuszeństwa i zaczęły miotać się w zgiełku i popłochu, a wtedy strach już wszechwładnie ogarnął mózg i nerwy człowieka, bezbronną wolę jego przytłoczywszy swym zimnym cielskiem.
— Zara... Zara... Zara... — wystukiwał puls w skroniach i w tętnicy, a serce zrywało się co chwila i padało w pustkę.
Jakiś pozostały w nim ułamek świadomości pozwalał mu słyszeć monotonny głos sekretarza, a nawet rozumieć znaczenie słów.
Z protokółu wynikało, że zostały ustalone fakty nader ważne i zasadnicze.
Lejtan posiadał nieotwierający się kryształowy flakon hinduski z nieznaną trucizną. Pokazywał go cygance i opowiadał jej o potężnym działaniu jadu.
Flakon ten został znaleziony na piecu w pracowni Sprogisa. Miał odpiłowaną wraz z kryształowym korkiem szyjkę, a resztki pozostałej w nim