Strona:F. Antoni Ossendowski - Biesy.djvu/54

Ta strona została uwierzytelniona.

Bez zewnętrznej podniety, bez konieczności obrony przed postępkami lub słowami Panina malarz wpadał w wichrzący się chaos sprzecznych, drażniących uczuć.
Przypomniał sobie pewne przeżycie swoje w czasie studiów w Akademii. Zdarzyło się to, gdy po raz pierwszy ujrzał profesora Mikołaja Rericha, znakomitego swego rodaka, Łotysza z pochodzenia i charakteru. Słynny malarz marzył w tym okresie swej działalności o stworzeniu cyklu obrazów z fińskiego poematu „Kalewala“. Studenci wiedzieli, że rząd rosyjski, przeciwny odtworzeniu bohaterskiego eposu Finlandii, zwrócił się do uduchowionego malarza z podstępną propozycją wykonania obrazu na temat rosyjskiej mitologii, osnutej na opowieści o trzech bohaterach — Muromcu, Dobryni i Aleksym-popowiczu. Rerich zmuszony był wykonać zamówienie. Pewnego razu małomówny, szorstki w obejściu, nieraz przykry nawet profesor wystawił dla ilustracji swego wykładu wykończony już przez siebie obraz.
Odsłoniwszy go, Rerich nagle się zapalił. W dziejach uczelni zdarzyło się to po raz pierwszy i ostatni.
— Malarstwo — mówił profesor — uważano wyłącznie za sztukę, mistrzostwo, którym miało być ścisłe, jak najrzetelniejsze naśladownictwo natury. Ten rodzaj zostaje porzucony coraz bardziej. Na pierwszy plan występuje obecnie i, jak mi się zdaje, na długi okres współczesnej cywilizacji pozostanie inna forma malarstwa, a mia-