Strona:F. Antoni Ossendowski - Biesy.djvu/72

Ta strona została uwierzytelniona.

szczęśliwy... o, jakżeż szczęśliwy!... Odtąd pójdziemy ręka w rękę ku słońcu... ponad ludźmi i ponad ziemią... ku Prawdzie!
Z mocą potrząsnęli sobie ręce i obudziwszy Lejtana opuścili kabaret.
Panin odprowadził przyjaciół aż do ich mieszkania. Idąc milczał i z łagodnym uśmiechem spoglądał na skupionego Sprogisa, ponownie przeżywającego nieznane mu potężne wrażenia.
Lejtan z lekka chwiejąc się na szeroko rozstawionych nogach podśpiewywał sobie pod nosem:

„Zatańcz, mała, swój matchi-che,
I tańcz go aż do rana..“