— Podoba mi się od stóp do głów! — mignęła mu myśl.
Mógł ją obejrzeć istotnie „od stóp do głów“. Usiadła w takiej pozie, że czarna, obcisła suknia uwydatniła kształty zgrabnego ciała — nieduży, niemal dziewiczy biust, foremne biodra i długie, kształtne nogi o stopach wąskich i proporcjonalnych.
Sprogisowi podobała się fala jej popielatych włosów i smutne oczy, które wydawały się ciemnymi z poza długich, niemal czarnych rzęs.
Zakładając nogę na nogę dała Sprogisowi sposobność do podziwiania wysmukłości i nieskazitelności linii łydek okrytych cienką siatką czarnych pończoch. Malarz wszystko spostrzegł, ocenił i uczuł coraz bardziej ogarniający go pociąg, gotowy zerwać się w każdej chwili i popchnąć go do czynów szalonych i zuchwałych.
Pani Zenaida zauważyła jego obserwujący, rozpalony wzrok i instynktem wyczuła, że spodobała się temu jasnowłosemu, szerokiemu w barach młodzieńcowi o przenikliwym spojrzeniu szarych, zimnych oczu, w których migotały teraz gorące iskry.
Pomimo, iż szybko zakończyli formalności najmu pokoju, zatrzymała go jeszcze wypytując o rodzaj jego sztuki, plany i przyzwyczajenia a słuchając go z zajęciem i ożywieniem. Gdy wspomniał o swym obrazie „Mit“, lekko nachmurzywszy ciemne brwi, rzekła:
— „Mit“?... Zaraz... zaraz... Nie mogę sobie w tej chwili przypomnieć, kto mi to mówił, że widział kilka obrazów pana na ten temat...
Strona:F. Antoni Ossendowski - Biesy.djvu/76
Ta strona została uwierzytelniona.