„cudu“ zejścia ognia niebieskiego w wielkim tygodniu, co do niedawna praktykowane było przez biskupów greckiego i ormiańskiego obrządków, a co Papież Grzegorz IX jeszcze w w. XIII napiętnował, jako zabobon.
Była to już moja ostatnia pielgrzymka do Grobu Zbawiciela.
Wychodząc z bazyliki i patrząc na kamień namaszczenia, myślałem, że ktoś, mający wielką powagę i urok, powinien przybyć do Jerozolimy i wejrzeć w to, co się dzieje w miejscu świętem.
Z oddalenia dochodzące o tem wieści wydają się mniej straszne i obrażające duszę i sumienie chrzścijanina. Gdy człowiek dotknie ran tych własnemi rękoma, wtedy dopiero ogarnia go oburzenie i nieprzeparta chęć krzyknąć na cały świat, bo odradzają się w duszy jego słowa Chrystusa, wypowiedziane do Marji z Magdalji:
— Noli me tangere!
Tymczasem opoki, na której zbudowany jest kościół chrześcijański, dotyka zuchwale wszystko, co jest poziome i, używając języka biblijnego, nieczyste: kombinacje polityczne, spekulacje finansowe, ciemnota, plugawe żądze ludzkie i grzechy rozliczne, budzące odrazę, zwątpienie i rozgoryczenie bolesne, żal nieukojony, pragnienie skargi, co nie jest „ani przeciwko ludziom, ani przeciwko Bogu“, a tem gorętsza i cięższa!
Patrjarcha-kardynał, o ile informowano mnie z różnych źródeł, jest, podobno, zupełnie bezsilny. Mocniejsi od niego są i posiadają niezrównanie więcej środków do wywierania swego wpływu OO. Franciszkanie, w których gronie wre walka pomiędzy przedstawicielami różnych państw, od czego zależy bardzo zawiły, dobrze zamaskowany kurs polityczny. Być może, a na to są pewne wskazówki, wyższy kler franciszkański, zajęty wielką polityką, nie ma czasu i chęci przyjrzeć się bacznie temu, co czynią mniejsi braciszkowie, nieraz niewykształceni, nieobyci, zgoła ciemni, a tak szkodliwi dla prawdziwej wiary w nasze czasy zwątpienia na rozdrożu.
Kościół grecki, obecnie, z upadkiem Rosji pozostawiony bez dozoru, ormiański kler i wreszcie Jakobici, Melkici,