się podawali za oficerów gwardji Mikołaja II lub „dzikiej dywizji“ wielkiego księcia Michała.
Opuszczamy ten smutny zakątek i wkrótce, skręcamy na boczną drogę, zbliżając się do wspaniałej posiadłości, przed wojną należącej do Niemiec.
Ogromny, monumentalny zamek, przypominający nieco nasz poznański, tonie w rozległym parku. Tu miał swoją rezydencję cesarz Wilhelm II, podczas pobytu w Jerozolimie, gdy wjeżdżał do świętego Grodu z niebywałą pompą i hałasem, otoczony dostojnikami tureckimi, którzy towarzyszyli mu od Stambułu.
Uprzejmość Turków posunęła się tak dalece, że kazali zburzyć część starych krzyżackich murów pomiędzy bramą Dawida a Bab-el-Khalil, aby cesarz mógł do Jerozolimy zawitać dostojnie, jak na potentata przystało, chociaż podług Psalmisty:
„Błogosławieni wszyscy, którzy się boją Pana, którzy chodzą drogami Jego. Prace rąk twoich, że pożywać będziesz: szczęśliwyś jest i dobrze się mieć będziesz. Żona twoja, jako winna macica płodna w kąciech domu twego i synowie twoi jako latorostki oliwne około stołu twego. Oto jak ubłogosławion będzie człowiek, który się boi Pana“.
Ten uroczysty i niezmiernie szumny wjazd kajzera swoją niestosownością i brutalnością wzbudził oburzenie nawet w Niemczech, chociaż naogół urok wojowniczego władcy rozpowszechniał się niemal na wszystkich poddanych, nie wykluczając socjalistów.
Uczciwi i religijnie nastrojeni pastorowie protestanccy, ze zgrozą dowiedzieli się o triumfalnym wjeździe kajzera do świętego grodu. Wiadomość o tem wywołała przykre wrażenie wśród duchowieństwa kościoła protestanckiego w Szwajcarji, Holandji, państwach Skandynawskich, a w Rosji jakiś pastor umieścił nawet z tego powodu artykuł w prasie rosyjskiej i przytoczył proroctwo Ekkleziasty:
„Mąż, któremu Bóg dał bogactwa, majętność i sławę, a nie uśmierza duszy swojej
Strona:F. Antoni Ossendowski - Gasnące ognie.djvu/120
Ta strona została skorygowana.
92
GASNĄCE OGNIE