Strona:F. Antoni Ossendowski - Gasnące ognie.djvu/124

Ta strona została skorygowana.
96
GASNĄCE OGNIE

Wierzą w to też i muzułmanie. W meczecie Omara przechowują oni nawet wagi, na których w tym strasznym dniu ważone będą cnoty i grzechy...
Z kamienistej ścieżki wchodzę przez małą furtkę do zacienionego ogrodu.
Kilka starych, popękanych, jak gdyby z grubych, czarnych lin splecionych drzew oliwnych, okrytych drobnem, blado zielonem listowiem.
Staruszek-franciszkanin polewa kwiaty na klombach.
Wiedziałem, że się znajduję w cieniu tych drzew, pod któremi siadywał Chrystus, przybywszy na mękę do Jerozolimy.
Być może widziały Go w chwili, gdy, otoczony tłumem wiernych, jechał na ośle ku zamurowanej teraz bramie, przez którą wstąpił, jako cichy triumfator, do grodu Dawida, wpatrzony w wyrastający na horyzoncie szczyt Golgoty.
Być może, pamiętały one też ten straszny moment, gdy dusza Syna Bożego i Człowieczego miotała się w niepewności i w gorzkiem, trwożnem przeczuciu straszliwego końca.
Przecież o kilka zaledwie kroków od nich, za temi murami, we wnętrzu nowej, architektonicznie wspaniałej bazyliki, ozdobionej marnemi obrazami o niesamowitych, upiornych barwach fjoletowych przechowane zostały dwie skały.
Na jednej z nich Chrystus, dręczony tęsknicą niewypowiedzianą, pozostawił Piotra, Jakóba i Jana, którzy czuwać mieli z Mistrzem, albowiem prosił ich o to, mówiąc:
— Smętna jest dusza moja aż do śmierci. Czekajcie tu, a czujcie ze mną[1].
Później padł na oblicze, modlił się i wołał:
— Ojcze mój, jeźli można rzec, niechaj odejdzie ode mnie ten kielich, wszakże nie jako ja chcę, ino jako Ty!
Niebieski Ojciec nie dał odpowiedzi miotającej się duszy Syna, więc Chrystus szukał pokrzepienia u uczniów swoich, lecz oni spali, strudzeni i zziębnięci, bo noc zimna była.
Obudził ich Chrystus i ponownie prosił, aby czuwali i czuli i wespół z Nim.

Znowu odszedł i modlił się opodal, mówiąc:

  1. Mat. XXXI, 38.