Strona:F. Antoni Ossendowski - Gasnące ognie.djvu/149

Ta strona została skorygowana.
115
IR-DAWID

Inna znów Żydowka napisała coś na skrawku papieru i, oglądając się bojaźliwie, wrzuciła go do szczeliny.
Spojrzałem pytająco na rudego młodzieńca.
— Modlitwa i prośba do Jahwe — objaśnił. — Ludzie wierzą, że Bóg zawsze spełnia takie błagania...
Tymczasem modlące się kobiety otoczyły jakiegoś młodzieńca w długiem aksamitnem ubraniu i w zabawnie niskim kapeluszu o szerokich kresach.
Z pod nich zwisały skręcone w spiralę loczki jasnych włosów.
Młodzieniec siedział na ławie, kiwał się i, nie zwracając na nikogo uwagi, jękliwym głosem czytał pożółkłą księgę.
Mój przewodnik tłómaczył mi słowa jego.
— Z powodu pałacu, który jest spustoszony; z powodu świątyni, która jest zburzona; z powodu murów, które upadły; z powodu naszej świetności, która się rozwiała; z powodu naszych wielkich ludzi, którzy zginęli...
Kobiety, wzdychając i szlochając, odpowiadały:
— Siedzimy tu opuszczeni i płaczemy!
— Z powodu drogich głazów, które spalono... — czytał młodzieniec.
— Siedzimy tu opuszczeni i płaczemy!... — lamentowały staruchy.
— Z powodu naszych kapłanów, którzy nie wytrwali...
— Z powodu naszych królów, którzy wzgardzili przybytkiem Jahwe... — rozlegał się przyciszony, monotonny, smutny głos czytającego.
— Siedzimy tu opuszczeni i płaczemy! — szlochały i łamały ręce stare niewiasty izraelskie.
Wreszcie młodzieniec podniesionym głosem zawołał:
— Prosimy Cię, Jahwe, zmiłuj się nad Sionem, zbierz na nowo w jedno rozsypane ziarno izraelowe, złącz rozproszone dzieci Jerozolimy!
Żydówki zaczęły szlochać głośniej i dotykać drżącemi rękami trzęsących się, siwych głów swoich.
Przewodnik spojrzał na mnie i szepnął:
— Ostatnie są to już dnie rozproszenia i poniewierki! Jerozolima wkrótce stanie się znowu stolicą Izraela!
Przyjrzałem mu się uważnie. Miał wypieki na twarzy i oczy błysków.