Na dworcu w Czerniowcach pociąg nasz zostaje zdobyty szturmem.
Myślałem, że cała ludność tego miasta przenosi się nagle na jakieś inne miejsce.
Wagony są teraz nabite publicznością tak szczelnie, że nie można wyjść z przedziału; konduktorzy nie próbują nawet sprawdzać biletów.
Nikt nie zwraca uwagi na klasę wozu.
Do mego przedziału wtłoczyło się pięciu wieśniaków z żonami, dziećmi i ogromnemi garnkami glinianemi; przecisnęły się tu również dwie młode żydóweczki z dużym, do samego wierzchu wypchanym workiem płóciennym.
Czuję nieznośne gorąco.
Nie tyle od słońca, chociaż ono też praży na dobre, ile od rozgrzanych, spoconych pasażerów, pachnących ziemią, źle wypranym samodziałem, cebulą i jabłkami.
Wszczyna się hałas i przechodzi w kłótnię.
Ktoś potrąca garnek i tłucze go na drobne kawałki.
Na czerwony aksamit kanapy i na podłogę wylewa się struga... miodu.
Niech będzie błogosławiony jeden z grzechów głównych, który nazywamy łakomstwem!
Wieśniaczki i dzieci szybko uprzątnęły rozlany miód. Zgrzebywały go brudnemi dłońmi z obicia siedzenia, z dywanu na podłodze i zjadały z apetytem; małe dziewczynki i czarniawe chłopaki językami zlizywały przysmak.
Załatwiono się z tem bardzo prędko i sumiennie.
Gdy cała gromadka zaradnych wieśniaczek rumuńskich po pewnym czasie opuściła wagon, żadnych już śladów lepkiej cieczy nie pozostało, prócz miłej woni miodu i wosku.
Żydóweczki, spoglądając na mnie z pod oka, uśmiechały się dyskretnie...
Zacząłem z niemi rozmowę. Mówiły trochę po angielsku i coś-niecoś po francusku.
Oczywiście nie pomyliłem się: Żydówki, córki rzemieślników z Bukaresztu.
Dokąd jadą? Do Palestyny; mają zamiar wstąpić do szkoły gospodarstwa domowego i ogrodnictwa w Nahalal.
Strona:F. Antoni Ossendowski - Gasnące ognie.djvu/15
Ta strona została skorygowana.
5
KU SŁOŃCU