za własne kolonje, nabyte po wojnie! Nienawidzimy też Żydów, którzy przybyli tu i zaczynają rządzić się na własną rękę, coraz częściej obrażając nasze uczucia narodowe i religijne i szkodząc naszym najżywotniejszym interesom! Anglicy pomagali im na początku do wzmożenia się sjonistycznej polityki... Rozumieliśmy, że widzieliby oni chętnie silne liczebnie i potężne finansowo państwo żydowskie, które zabezpieczyłoby Anglji wybrzeże morskie od góry Karmel aż do granicy Egiptu. Przysłali tu nawet, jako wysokiego komisarza, namiestnika cesarza Wielkiej Brytanji, Żyda — sira Herberta Samuela, co było rękawicą, rzuconą zuchwale w twarz świata arabsko-muzułmańskiego! Teraz w Londynie zrozumieli, że Sjonizm nie sprosta temu zadaniu. Palestyna w najlepszym razie stanie się dla Żydów ośrodkiem ich kultu, a dla tego celu Anglja nie zechce podburzać przeciwko sobie miljonów swoich poddanych w Azji i Afryce, wyznających religję Mahomeda!
Schwycił mnie za ramię i zaprowadził do kawiarni, gdzie z ożywieniem, zdradzając znaczne oczytanie, rozpoczął interesującą prelekcję:
— Jakiem prawem, — mówił, bijąc pięścią w stół, — jakiem prawem Żydzi uważają Palestynę za swoją ojcowiznę?! Proszę sobie przypomnieć dobrze, na obszarze ziem, położonych w basenie Śródziemnego morza, gdzie się łączą Azja i Afryka, na zaraniu historji ludzkości, pomiędzy Eufratesem a Nilem pędziły koczownicze życie ludy semickiej rasy. Palestyna zajmowała centrum tego obszaru. Najstarszy patrjarcha izraelski, Abraham, zjawił się nie na ziemi Chanaańskiej, zaludnionej wtedy przez innych semitów, lecz w mieście chaldejskiem — Ur Kasdim, które było starożytną stolicą Babilonji. Ten patrjarcha przywiódł swój szczep „Iwrim“ ku południowej granicy Chanaanu, skąd jednak wkrótce przybysze powędrowali dalej na zachód do Egiptu. Któryś z proroków żydowskich nazywał Izraelitów „synami ojca – Amoreja i matki – Chetytki.“ Pielgrzymi żydowscy, przybywający niegdyś do Jerozolimy, wołali w świątyni swojej:
— Arammi obed abi! Ojciec mój był koczownikiem z Aramu! To znaczy: z kraju, gdzie Abraham rozstał się z bratem swoim Lotem. I jeszcze, drogi przyjacielu! Nieprawy syn
Strona:F. Antoni Ossendowski - Gasnące ognie.djvu/151
Ta strona została skorygowana.
117
IR-DAWID