Strona:F. Antoni Ossendowski - Gasnące ognie.djvu/162

Ta strona została skorygowana.
126
GASNĄCE OGNIE

Stanąwszy po raz pierwszy na szczycie Moriah, Omar powitał to miejsce słowami:
— Es-Sakhra, essalam aleik! — Bądź pozdrowiona, święta skało!
Natychmiast z masywu góry wypadł wąski, długi odłam jej i odpowiedział:
— Aleik essalam! — Badź pozdrowiony!
Gdy oglądałem tę „cudowną“ relikwję po Omarze, kamienny ozór milczał.
Każdy zakątek, niemal kamień każdy, widziany na Moriah, ma swoje podanie, stanowi relikwję.
Powracamy do „es-Sakhra“, pożegnawszy uprzejmego mułłę.
Mój znajomy zatrzymuje się przy balustradzie i wskazuje na prawidłowe wyżłobienie w świętej skale.
— To zabawne! — mówi półgłosem i mruży oczy. — Żydzi, podczas najścia legjonów rzymskiego cesarza Tytusa, nie mieli czasu wywieźć ze świątyni najdroższych sprzętów, relikwij, szat i klejnotów kapłańskich. Wobec tego, jak głosi legenda, lewici wydrążyli świętą skałę i ukryli w niej skarby świątyni. Niedawno jakiś cudzoziemiec, zakradł się do meczetu i w nocy zaczął świdrować i przecinać skałę. Szukał świętości izraelskich tak, jak nafty lub węgla. Ha! Z tego powodu wynikł bunt muzułmanów i Żydów. Z trudem stłumiono go. Przedsiębiorczemu cudzoziemcowi udało się jednak umknąć!
Arab zaśmiał się.
— Zuchwałe świętokradztwo... — zauważyłem.
— Eh, nie bardzo! — odparł ze śmiechem, machnąwszy ręką. – Ta skała nie ma żadnego znaczenia... Opowiadają, że stał tu ołtarz całopalny Salomona. Cóż z tego? Mógł stać na każdej innej skale...
— Przecież tradycja twierdzi, że tu właśnie Abraham miał zamiar ofiarować Bogu syna swego?! — zaprotestowałem.
— Nie! — zaprzeczył. Stało się to w innem miejscu, nie tu! Tamtę skałę złożono w Mecce... W Jerozolimie niema żadnych prawdziwych relikwij...
— Chrześcijaństwo w każdym razie posiada tu Golgotę... — przerwałem mu.