Strona:F. Antoni Ossendowski - Gasnące ognie.djvu/164

Ta strona została skorygowana.
128
GASNĄCE OGNIE

Pod placem, gdzie wznoszą się oba meczety, znajdują się „stajnie Salomona“ — ogromne sale o sklepieniach, opartych na potężnych słupach. Historycy i archeologowie skłonni są twierdzić, że te olbrzymie hale, zamieszkałe obecnie przez szczury, łasice, gołębie i nietoperze, powstały za panowania cesarza Justynjana, poczem były odrestaurowane przez Arabów.
Tuż przy wejściu jakiś rozmarzony młodzieniec, leżący w cieniu, pokazał nam niszę z kopułką i marmurowemi kolumienkami, dodając, że jest to... „żłobek Jezusa.“
Twardy, niewygodny i skąd się tu wziął? Nie uwierzyłem...
Była to „relikwja“ tego samego rodzaju, co odbicie stóp świętych na skałach, co włosy z brody proroka, co siodło ulubionej kobylicy Mahomeda, przenoszącej go w jedną noc z Mekki do Jerozolimy i z Jerozolimy do Mekki.
Aeroplan a nie kobylica! Aeroplanów jednak wtedy nie znano jeszcze.
Nie wierzę; zresztą czuję się znużony. Żegnam mego Araba i powracam do domu.
Stanowczo za dużo naraz pokazano mi niezwykłych rzeczy!
Te ślady na kamieniach i broda Mahomeda zmusiły mnie do przelotnego tylko rzucenia okiem na miejsce posiedzeń wielkiego Sanhedryna, na Bir-el-Aruah, czyli studnię, do której dwa razy tygodniowo zlatują się na modlitwę dusze zmarłych. Muszą to być jednak bardzo małe dusze, bo studnia — ciasna! Nie zwróciłem też należytej uwagi ani na wklęśnięcie w skale, w uniesieniu modłów wybite głową Mahomeda, ani na marmurową płytę, z utworzonym przez splot żyłek kamienia rysunkiem dwóch srok. Podanie głosi, że ptaki te skamieniały, usiadłszy bez należytego pietyzmu na świątyni Salomona. Pobieżnie tylko obejrzałem piękną chrzcielnicę rycerzy krzyżowych i na cudo wschodniego budownictwa — kapliczkę „Kubbet es Silseleh“, która się łączy niewidzialnym łańcuchem z niebem.
Potwierdzam, że łańcuch ten jest zupełnie niewidzialny.
Powracam nareszcie do swego pokoju.
Pachnie tu rozmarynem i goździkami, które codziennie wstawiają do wazy gospodarne i nie pozbawione estetyki Marja i Luiza, miłe, stare Austrjaczki; na białej ścianie nad