Od grobowca Racheli jedna z trzech krzyżujących się tu dróg biegnie przez żyzny i malowniczy zakątek Palestyny do Hebronu.
Jest to miejscowość obfitująca oddawna w źródła wody, rozsławiona szeroko w starożytnym świecie, mlekiem i miodem płynąca ziemia chanaańska.
W każdym razie słyszał już o niej Abraham, koczujący w Mezopotamji, a król Salomon kazał tu wykopać trzy ogromne prostokątne baseny, otoczyć je murami z potężnemi kontrfosami i doprowadzić do nich wodę z okolic.
W ten sposób powstały „stawy Salomonowe“, do dnia dzisiejszego dostarczające wodę mieszkańcom Jerozolimy.
Samochód mknie asfaltowaną szosą, mijając miasteczka i wioski, a każda nazwa budzi wspomnienia, jakieś echa tego, co się czytało, lub słyszało niegdyś w młodości, gdy księża-prefekci uczyli nas w gimnazjach Starego Testamentu.
Etam... Rama... ojczyzna proroka Samuela, opiekuna młodocianego Dawida... Bethzachera, gdzie zakończyła się piękna w swym porywie patrjotycznym bohaterska epopeja powstania braci Machabeuszów... Tu na tych polach Judasz Mahabeusz z szaloną odwagą zaatakował olbrzymią armję Antiocha i został pobity na głowę. Tu gdzieś musiał zginąć Eleazar Machabeusz, zabijający słonia, na którym miał się znajdować znienawidzony król Antioch...
Teraz tu wszędzie zielenią się pola uprawne, winnice, ogrody i sady, pełne figowców, drzew pomarańczowych, a nawet plantacje bananów, osłonięte wysokiemi płotami z mat słomianych. Mnóstwo studni i drobnych ruczajów — pełnych wody, tego, „płynnego złota“ Ziemi Obiecanej, zapewnia dobrobyt mieszkańcom tego szczęśliwego kraju.