wotnych szczepów, z biegiem czasu dokonywujących podziału na grupy etniczne.
W stanie obecnym Hebron jest miastem wyraźnie muzułmańskiem, liczącem około 20 000 Arabów i zaledwie 600 Żydów. Panują tu całkiem odmienne od innych miast nastroje ludności. Jak już wspominałem, Żydzi są traktowani z pogardą, a na ulicach przyłapałem niejedno wrogie spojrzenie, rzucane w naszą stronę. Wszędzie do świątyń Islamu chrześcijanina dopuszczają z łatwością, a „bakszysz“ zazwyczaj otwiera zarówno podwoje jak i usta.
W Hebronie sprawa ta przedstawia się zgoła inaczej. Do meczetu Haram-el-Khalil nie wpuszczają nikogo bez oficjalnego upoważnienia wielkiego muftiego jerozolimskiego. Papier, wydany z Brytyjskiego Wysokiego Komisarjatu, nie zawsze wywiera pożądany wpływ na mułłów i dozorców świątyni hebrońskiej, która uważana jest za swego rodzaju „harazim“ — miejsce, szczególnie czczone przez wyznawców Proroka.
W parę dni po zwiedzeniu Hebronu, byłem w innem, bardzo starem osiedlu ludzkiem — Jeryho.
To miasteczko, położone w pobliżu Jordanu, zupełnie sprawiedliwie nazwane było przez Mojżesza „miastem palm“. Piękne gaje palmowe, sady owocowe i winnice otaczają je i dają cień malowniczym domkom, hotelom, kawiarniom, sklepikom, w których Arabowie sprzedają pielgrzymom „jabłka sodomskie“, „cytryny Lota“, który, jak wiadomo, miał swoje koczowisko za Jordanem; „róże jerychońskie“ i inne osobliwości, nieraz wzbudzające bardzo smutne wspomnienia, jak naprzykład najeżone kolcami gałązki krzewu „nebk“, z którego, zgodnie z tradycją, miał być spleciony wieniec cierniowy Chrystusa.
Stare to miasto, wzniesione w ośrodku równiny Jerychońskiej, którą przecinał niegdyś gorzko-słony potok. Jednak prorok Eljasz pewnego razu, uczynił cud, po którym woda stała się słodka i w obfitości poiła mieszkańców i wspaniałą roślinność całej równiny.
Tu posiadała swój dom zdradliwa niewiasta, Rahab, która ukrywała u siebie szpiegów, wysłanych przez Jozuego na zwiady do Ziemi Chanaańskiej.