Strona:F. Antoni Ossendowski - Gasnące ognie.djvu/208

Ta strona została skorygowana.
162
GASNĄCE OGNIE

Okazuje się, że ten skrawek brzegu Jordanu jest w szczególnej czci u prawosławnych, którzy posiadają kilką koncesyj na równinie Jerychońskiej.
Zbliżamy się do brzegu.
Błotnisty i stromy stale jest podmywany przez dość wartki prąd rzeki, pędzącej do Morza Martwego. Dość szeroki i głęboki w tem miejscu Jordan płynie mętną, żółto-brunatną strugą.
Być może, tu właśnie, gdzie gąszcz krzaków i chwastów zwisa nad prądem, przed wiekami „lew ryczący“, surowy, nieugięty prorok Jan Chrzciciel, raz jeden w życiu spotkał Chrystusa i, wszedłszy z nim do wody, swoim zwyczajem, udzielił Mu chrztu. Od tej chwili nigdy się już nie widzieli ci święci rówieśnicy. Jan pozostał „głosem wołającym na puszczy“, gromiącym nieprawości świata, Chrystus poszedł pomiędzy ludzi, aby pouczać ich, zbawić i pocieszać.
Dlaczego Chrystus przyszedł nad Jordan, gdzie działał Jan?
Dlaczego przyjął od niego chrzest w rzece?
Czy mówili coś do siebie?
Dlaczego Jezus nigdy więcej nie chciał widzieć grzmiącego nadjordańskiego proroka?
Jan też nie usiłował ani iść w orszaku uczniów chrystusowych, ani pracować wspólnie z Nim.
Czy może przeszedł do Mistrza z Nazaretu któryś z uczniów „lwa ryczącego?“
Tajemnica otacza spotkanie dwu tak różnych mężów, w pełni sił, natchnienia i poczucia prawdy dążących do jednego celu.
Jeden z nich musiał nie uznać drugiego.
Potajemnie, w głębi duszy, bez słowa zwątpienia i osądzenia...
Ta zagadkowa chwila nieraz zajmuje, i podbudza wyobraźnię moją!
Chrześcijanie wszystkich wyznań i muzułmanie czcią otaczają pamięć groźnego proroka, którego Żydzi mieli za odrodronego Eljasza, a nawet za Mesjasza.
Prawosławni pielgrzymi w tem miejscu wchodzą w nowych koszulach do Jordanu. Te koszule unoszą ze sobą, jako relikwje, z tem, żeby nałożono je na nich w godzinę śmierci.