Pozostaje zachód — kraje, leżące poza pustynią Synajską, za kanałem Suezkim. Egipt, Trypolitanja, Tunis, Algerja, Marokko przedstawiają jedyny rynek dla przedsiębiorczych obywateli palestyńskich, którzy robią wysiłki, aby nawiązać tam stałe stosunki handlowe. Nie jest to jednak rzeczą łatwą, jak objaśniał mi pewien lekarz egipski — towarzysz podróży ze Wschodu do Europy.
Islam wogóle stoi Żydom na przeszkodzie, a wszelkie echa o zbyt energicznej i bezwzględnej ekspansji Żydów w Palestynie i oburzenie z tego powodu Arabów, wzmaga opór wyznawców Proroka w krajach afrykańskich. Jest też i inna przeszkoda, utrudniająca handlową politykę Żydów na północy Afryki, a mianowicie — ogromna liczba Syryjczyków, potomków kupców tyrskich i sydońskich, krok po kroku zagarniających handel nietylko na północy czarnego lądu, lecz także w Sudanie, Wysokiej Wolcie, w kolonjach Zatoki Gwinejskiej i w ziemi Somali.
Walka z nimi jest beznadziejna.
W rezultacie — trudne zadanie. Palestyna przed wiekami jeszcze była bramą otwartą ku Morzu Śródziemnemu, ku Azji wewnętrznej i Afryce. Mogłoby się zdawać, że tak znakomita sytuacja geograficzna sprzyja rozwojowi wielkiego handlu eksportowego, a nawet powstaniu miejscowego przemysłu.
Jednak pierwsza próba wybuchu przedsiębiorczości żydowskiej, która się wyraziła w szalonej spekulacji terenami miejskiemi, budowie domów mieszkalnych i zakładaniu fabryk, skończyła się klęską, zagrażającą w pewnym momencie istnieniu Tel-Awiwu.
Krach spekulantów gruntowych spowodował kryzys budowlany, który wywołany został przez konkurencję arabską w Jaffie. Zastój w handlu i przemyśle, brak gotówki, zawieszenie kredytów, bezrobocie, nędza stanu średniego, skargi i masowa ucieczka tych Żydów, którzy przybyli do Palestyny nie po co innego, jak tylko po nowe zarobki.
Przepych i dobrobyt początkowego okresu zrodziły gnuśność, ociężałość i upadek moralny.[1]
- ↑ Dzien. Warsz, 11. I. 27.